AdKontekst

niedziela, 20 lutego 2011

Reforma służby zdrowia po mojemu

Zbliżająca się wielkimi krokami kampania wyborcza (czy wręcz – trwająca już kampania) rozpocznie zapewne wiele dyskusji na temat reformy Państwa i przyniesie wiele nowych, „genialnych” pomysłów na ich realizację. Ważnym dla nas wszystkich i istotnym tematem, o którym powinno się dyskutować jest z całą pewnością reforma finansów Państwa. Jeden z „genialnych” pomysłów na taką reformę jest już wdrażany (chodzi o reformę OFE), zaczyna się też mówić o reformie służby zdrowia. Podejrzewam, że kolejnej, równie nieudolnej, jak poprzednie, a sprowadzającej się w istocie do podwyżek składek zdrowotnych i wyciąganiu coraz większych pieniędzy z naszych portfeli.



Jako że jest to moje prywatne forum i prywatna strona pozwoliłem sobie opisać projekt reformy służby zdrowia wg mojego, autorskiego pomysłu – pomysłu, który zapewne nigdy nie wejdzie w życie, ale warto, żeby był znany i rozpowszechniany, jako alternatywa dla obecnego, drogiego i nieefektywnego systemu. Mój projekt polegałby na stworzeniu systemu obowiązkowych, ale prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, któremu podlegałby każdy, kto uzyskuje dochód (czyli podobnie, jak obecnie), jednak składka nie byłaby płacona do NFZ-u, który jest bardziej chory, niż cała służba zdrowia i jej pacjenci, ale do prywatnych ubezpieczalni. Analogią do proponowanego przez mnie systemu jest istniejący system obowiązkowych ubezpieczeń komunikacyjnych (OC), na którym się wzorowałem wymyślając mój system.

W przypadku samochodów składka uzależniona jest od wielu czynników, m.in. od wieku kierowcy, rodzaju samochodu oraz tzw. bezszkodowego przebiegu ubezpieczenia, natomiast w przypadku ubezpieczeń zdrowotnych głównym kryterium wysokości składki byłby dochód ubezpieczonego. Obecnie też tak jest – od naszego wynagrodzenia brutto na ubezpieczenie zdrowotne pobierane jest 9,00% naszych dochodów, co w przypadku osób zarabiających najniższą krajową (która od 1.01.2011 r. wynosi 1386,00 zł) wynosi 124,74 zł, a przypadku osób zarabiających mityczną „średnią krajową” (przyjmijmy ją na poziomie 3.225 zł – takie dane podaje GUS za 2010 r.) daje to składkę na poziomie 290,25 zł. Za taką składkę nie otrzymujemy w zasadzie nic, co jedynie w miarę bezproblemowy dostęp do lekarza pierwszego kontaktu, bo już dostęp do specjalistów (wszelkiej maści) lub specjalistycznych badań wiąże się z wielomiesięcznymi kolejkami i długim oczekiwaniem (na które ktoś naprawdę chory nie ma czasu) lub z koniecznością zapłacenia za usługę z własnych pieniędzy. Każdy, kto spotkał się taką sytuacją zadaje sobie w tym momencie pytanie – na co idą nasze składki?

Już dziś można spotkać oferty prywatnych firm medycznych, które za stały abonament zaczynający się od 200 zł miesięcznie oferują całkiem pokaźny pakiet usług medycznych (szerszy, niż oferowany przez NFZ), a w miarę wzrostu składki – zakres usług rośnie. Podobnie działałyby prywatne ubezpieczalnie – posiadając ubezpieczenie w dowolnej firmie sam bym decydował (w ramach istniejącego pakietu), do którego lekarza, przychodni pójdę, a nie będzie o tym decydował NFZ, który arbitralnie (nie patrząc na moje dobro i mój interes) zawiera umowy z określonymi placówkami nakazując leczenie w przychodni lub u lekarza, który mi nie odpowiada.

W moim systemie płacilibyśmy składkę do prywatnej instytucji, którą sam bym wybrał i która zagwarantowałby mi najszerszy zakres usług za określoną składkę. Wysokość składki jest przedmiotem dyskusji – albo wszyscy płacimy najniższą składkę wynikającą z poziomu najniższego wynagrodzenia (czyli obecnie ok. 125 zł) i taka składka byłaby odliczana od podatku (podobnie jak obecnie, choć pamiętajmy o tym, że dziś od podatku odliczamy tylko część składki, tj. 7,75%), a za wyższy pakiet usług dopłacamy z własnych pieniędzy, albo składkę płacimy proporcjonalnie do wysokości dochodu (tak, jak obecnie), ale w zamian otrzymujemy wyższy pakiet usług.



W tym momencie odezwą się wszyscy obrońcy „sprawiedliwości społecznej”, którzy zauważą, że system jest niesprawiedliwy, bo ten kto płaci więcej, będzie miał większy dostęp do świadczeń, niż ten, kto płaci mniej. A jak jest dzisiaj? Jak pisałem wcześniej, ten, kto zarabia najniższą krajową i korzysta wyłącznie z systemu państwowego (NFZ) ma zagwarantowane bardzo niewiele, a przy takich zarobkach z reguły nie stać go na korzystanie z prywatnej opieki. Za taką składkę, którą pobiera mu Państwo z powodzeniem otrzymałby podobny pakiet usług w prywatnych firmach. Natomiast co ma powiedzieć ten, kto zarabia dużo? Nie dość, że płaci krocie na NFZ, z którego nic nie ma (a im więcej zarabia, tym więcej musi płacić), to dodatkowo w przypadku, gdy naprawdę jest mu potrzebna pomoc lekarska musi za nią dodatkowo płacić z własnych pieniędzy. Zatem obecny system jest również niesprawiedliwy i to z punktu widzenia każdej ze stron – osoby mało zarabiającej i dobrze zarabiającej. Jedynymi, którzy mają się dobrze w obecnym systemie są dyrektorzy i zarządzający NFZ-em.

Aby wszystko działało dobrze, na rynku musiałoby funkcjonować kilka niezależnych od siebie ubezpieczalni, które będą konkurować, rywalizować o moje składki i które zaoferują mi największy pakiet usług za moją składkę. System, podobnie jak obecnie, byłby obowiązkowy, tzn., że płatnikiem składki byłby pracodawca, który odprowadzałby składki dla wybranego przeze mnie ubezpieczyciela. W tym systemie jedynym obciążeniem dla Państwa byłoby opłacenia składek za osoby, który nie pracują (np. są bezrobotne) i utrzymywanie ratownictwa medycznego. Zaś pacjent przychodziłbym do dowolnej, przez niego wybranej placówki służby zdrowia jak klient (a nie przeszkadzający każdemu petent), gdzie padałoby tylko jedno pytanie: czy płaci Pan/Pani za usługę z ubezpieczenia, czy z własnych środków?



Istnieje jeszcze jeden element, który w takim systemie powinien zafunkcjonować, a mianowicie kumulowanie płaconych przeze mnie składek, które w młodości będą większe, niż wypłaty świadczeń na rzecz zwiększonych wypłat świadczeń w starości przy podobnej wysokości składek. Aktuariusze w takich towarzystwach powinni wyliczyć ryzyko i „kosztochłonność” zwiększonego i częstszego korzystania ze świadczeń medycznych przez każdego z nas w wieku starszym pamiętając o tym, że osoba młoda w zasadzie nie korzysta z usług medycznych, a składki płaci cały czas. Rynek i konkurencja wśród towarzystw spowoduje, że taki mechanizm zadziała.

Przedstawiony przeze mnie system najpewniej nigdy nie wejdzie w życie, a to z jednego, prostego powodu: obecnie płacone składki do NFZ to ogromne, liczone w dziesiątkach miliardów złotych pieniądze, nad których „łapę” trzyma Państwo, a z takiej władzy na pewno nie zrezygnuje.


Jeżeli ten artykuł okazał się w jakiś sposób pomocny i skorzystałeś z informacji w nim zawartych, albo nawet nie skorzystałeś, ale chcesz nas wesprzeć finansowo, to złóż datek na tacę :-) wysyłając przelew na numer: 39 1050 1634 1000 0007 0108 5905 wpisując odbiorcę przelewu Sławomir Wojciechowski, a w tytule przelewu – co chcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz