AdKontekst

niedziela, 27 lutego 2011

Zakaz spekulacji na giełdzie

Autorem artykułu jest Marek Mat

Sytuacja praktycznie nie do przyjęcia przez każdego z nas, ale czy jest to możliwe? W czasie niedzielnego grillowania naszła mnie taka myśl: czy rozrastająca się spekulacja może spowodować próby ograniczenia jej.
Zmiany poziomu kursów walutowych są jak najbardziej korzystnym efektem walki podaży i popytu – podstawowa definicja kształtowania się ceny. Jednak wszystko jest w porządku, gdy ceny rzeczywiście są kształtowane przez banki centralne, banki komercyjne, importerów/eksporterów i ich działalność nie jest związana z zarabianiem na różnicy kursowej. Wówczas kursy są w pełni odzwierciedleniem panujących trendów na rynkach i obrazem stanu gospodarek danych krajów. Wszystko zaczyna się komplikować w momencie wejścia na rynek spekulantów.

W momencie, gdy do rynku mają dostęp osoby/instytucje, których głównym celem jest zarobek na różnicy kursowej (spekulacji), zaczynają się pewne problemy. Z jednej strony spekulanci próbują przewidzieć przyszłe kształtowanie się kursów i podążać zgodnie z ruchami na rynkach. Taka sytuacja nie wpływa niekorzystnie na sytuację na rynku, a wręcz jest mile widziana gdyż zwiększa płynność na rynku, przez co firmy/instytucje (działalność nie oparta na spekulacji) szybciej znajdą drugą stronę do swoich transakcji. Natomiast z drugiej strony spekulanci mogą w znaczący sposób wpływać na kształtowanie się kursów walutowych, mocno destabilizując dany rynek. Ceny stają się mniej przewidywalne oraz wahania (zmienność) ulega zwiększeniu. Posiadając dużą siłę (duża ilość środków) spekulanci mogą manipulować kursami dla osiągania własnych korzyści i w skuteczny sposób zarabiać na tych mniejszych uczestnikach rynku. W ostatnim czasie głośno było o banku "Goldman Sachs", który mocno spekulował kursem złotego. Dodatkowo, spoglądając na wykres USD/PLN można wręcz z 100% pewnością stwierdzić, że „gwałtowny” ruch ceny o 2 zł (+100%) jest niemożliwy na rynkach, gdzie spekulacja jest znikoma.

Rynek OTC (pozagiełdowy), głównym przykładem może być Forex, który jest coraz częściej „odwiedzany” przez spekulantów. Obroty rosną z roku na rok w coraz to szybszym tempie, a spekulanci stanowią jego największą część. Wręcz można powiedzieć, że ceny nie są kształtowane przez „głównych” uczestników rynku, lecz przez całe rzesze spekulantów. Ze względu, że jest to rynek pozagiełdowy i zarazem bardzo popularny, dostęp do niego na chwilę obecną jest bardzo ułatwiony i niemalże każdy może brać w nim udział (głównie pośrednio za pośrednictwem brokerów). Należy pamiętać, że kontrola nad rynkiem jest znikoma, wręcz zerowa co pozwala na dowolne kształtowanie się cen, a np. na GPW w Warszawie ceny mogą wahać się w danych widełkach. Można wręcz powiedzieć, że OTC jest rajem dla spekulantów.

Praktycznie nie istnieje narzędzie (formalne) do walki z spekulacją. W przypadku "Goldman Sachs", Polska zagroziła, iż zrezygnuje z oferty banku, gdy ten nadal będzie spekulował na złotówce, co zaowocowało oświadczeniem banku, że zaniecha swoją dotychczasową praktykę. Innym narzędziem jest interwencja banków centralnych, które posiadają znaczące środki walutowe pozwalające na odpowiednie manipulowanie kursem.

Nad dużymi instytucjami, rządy Państw w pewnych przypadkach mogą doprowadzić do zaniechania złych praktyk związanych z spekulacją – manipulacja kursem (przykład z "Goldman Sachs"). Ale co w przypadku małych inwestorów?
Teoretycznie pojedyncza jednostka jest zbyt słaba by w jakikolwiek sposób wpłynąć na kurs, chyba że posiada ogromne środki. Jednak w przypadku gdy ogromna ilość osób z niewielkimi środkami zacznie zawierać te same transakcje, spowoduje to określone reakcje ceny na rynku. Płynność jest bardzo ważna i mile widziana na rynkach, ale wiąże się również z pewnymi problemami, głównie z zwiększeniem wahań na rynku. Kiedyś rynki były płytkie, gdzie ceny nie ulegały dużym zmianom. Na chwilę obecną z roku na rok ceny podlegają coraz to większym wahaniom.

Czy rządy państw na całym świecie są w stanie cokolwiek zrobić by zahamować ten proces?

W obliczu aktualnego kryzysu, ktoś może dojść do wniosku, że należy ukrócić swobodę spekulantom i albo całkowicie zabronić im dostępu do rynku albo w pewien sposób im to utrudnić. Wręcz coś strasznego dla każdego z nas, gdyż zostaniemy pozbawieni miejsca pracy lub hobby.

Ze względu na to, że Forex jest rynkiem pozagiełdowym, możemy spać spokojnie i inwestować na „naszym” rynku. Jedynie wspólne działanie ogromnej ilości państw mogłoby wpłynąć na dostęp do rynku co wydaje się niemożliwe, gdyż musiałoby zmienić się całkowicie oblicze giełdy walutowej. Ze strony pojedynczego państwa można zabronić inwestowania i osiągania zysków na giełdach nie akceptowanych np. przez Komisję Nadzoru Finansowego (przykład dla Polski). Tym samym stalibyśmy się jedynym z takim pomysłem krajem na świecie.
---
marek matuszek - forum.traderteam.pl

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz